z Mordoru
z Mordoru
niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
204
BLOG

jestem z Ashtabula

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Kultura Obserwuj notkę 10

Ashtabula w stanie Ohio jest w tekście Dylana:

I’ll look for you in old Honolulu
San Francisco, Ashtabula
Yer gonna have to leave me now, I know
But I’ll see you in the sky above
In the tall grass, in the ones I love

 

Zastrzegam, że w temacie Dylan a Nobel wypowiadałem się już dawno (http://brunowilczur.salon24.pl/454446,dylan-bez-nobla)

Ashtabula jest tam nie tylko dlatego, że jakoś rymuje się z Honolulu. Pogłoski mówią, że to rodzinne miasteczko jednej z przelotnych love affairs Dylana.

Ale Ashtabula, taka Ameryka B lub nawet C, z jakąś historią miejsca przesiadkowego zbiegłych niewolników w drodze do Kanady, to jedno z miejsc, które Dylan  wyciąga z niebytu . Tak jak wyciąga z niebytu niejasne dialogi z kelnerkami gdzieś po drodze.

Empire Burlesque

Dylan trubadur, wędrujący wiele lat od miasta do miasta, ze swoim show, które czasem ma miejsce w jakiejś bilardowej sali, w jaskini hazardu, do kotleta prawie. Po co on to robi, po co jeździ tam i sam nie tylko po świecie, wielkich salach, stadionach, za naprawdę porządne pieniądze? Po co ten wodewil? Bo należy do tej tradycji, to jego ”job”. Wyjść na scenę, zaśpiewać, pogadać z ludźmi. Zaczynał w lokalikach Greenwich Village, sprzedając swój fach the entertaining artist. Zatrzymuje się czasem w miastach, gdzie nikt ”ważny” nie dawał przed nim koncertu. A czasem znika w interiorze USA, incognito, penetrując.

Nie jest politykiem, nie robi objazdu dla uzyskania poparcia - bo wybory. Nie potrzebuje od dawna promować swoich płyt, by ktoś raczył je kupić. Ludzie przychodzą, niektórzy by raz w życiu na żywo posłuchać tekstów, które mają w krwiobiegu, inni podchodzą bliżej, gdy pojawia się coś nowego i są ”all ears”. Czasem podaje tekst niedbale, znużony ślizga się po  głoskach. Niektórzy drzemią na ramieniu sąsiada, inni wpadają w przerwie między porządnymi wieczornymi rozrywkami. A Dylan ćwiczy, bo te jego tysiące już koncertów to ciągle jedno: ćwiczenie się w ćwiczeniu. Jednoosobowa Tin Pan Alley, z tekstami, których zawodowi tekściarze nie byliby w stanie stworzyć. Scenarzyści też nie napiszą ci życia. O życiu mówią ballady i pieśni ludu, które nalepkarze określają mianem folk songs.  Z tej tradycji wyrasta Dylan. Z ”come you all”, chodźcie, opowiem wam, ludzie się zbierają i słuchają, jeśli opowieść jest tego warta, idzie ona dalej, jeśli prawdziwa i dobrze złożona. Rozwija tę linię, w sposób naturalny. A przy tym jest jej nową odroślą, rozpieprzając jednocześnie tę tradycję na swój słodki sposób. Jak kiedyś Kristofferson rozpieprzył Nashville. You don’t know what it is, do you Mr Jones?

Sketches from memory

Jest taki dialog z kelnerką w snuju pod tytułem „Highlands”, za długi do przytaczania czy streszczania. Pyta ją „Tell me what I want” gdy ona przyszła wziąć zamówienie, ale takie odwrócenie to nic wielkiego. W pewnej chwili ona prosi, by ją narysował, on na to, że nie rysuje z pamięci, a ona, że przecież tu stoi. W końcu po wymówkach - że nie ma czym ani na czym - ulega, rysuje, pokazuje, a ona nie widzi żadnego do siebie podobieństwa. Gdzie poezja w tym dialogu? Po mojemu, w tym, że narysować można z pamięci serca a nie twarzy, gdy twarz do sportretowania ma się przed oczyma, wyjdzie inna. Ona mówi: narysuj mnie, a on wie, że jest tylko jedna ona a nie chce znowu brać się za jej portret. Bo taki mu spod ręki wyjdzie. It’s only my opinion, I may be right or wrong.

Everybody must get stoned

Granie na dwuznacznościach. Gdy to nagrywali, zapytał ponoć „What do you do here?”, a sesyjni muzycy, że czasami pograją w golfa. Nie zrozumieli, więc powtórzył „What do you do here?” To oni, że po pracy zrobią browara. Zamówiono w końcu jakieś ciekawe cocktaile, chciał, by zagrali jak marszowa orkiestra, żeby to brzmiało surowo; wymienili się przy tym instrumentami. Puzonista, dokooptowany pod wpływem chwilowego impulsu, nie zdążył się nawet rozgrzać. Dylan zamierzony efekt sonorystyczny osiągnął, jak tyle razy przedtem i potem. A tekst? Twierdzi, że ludzie  nie czytają Biblii i nie znają już pierwocin frazy o kamienowaniu. Wszystko im się z psychoaktywnymi kojarzy.

They’ll stone ya when you’re at the breakfast table
They’ll stone ya when you are young and able
They’ll stone ya when you’re tryin’ to make a buck
They’ll stone ya and then they’ll say, “good luck”

Recording artist, którego ambicją było mieć kontrakt z dobrą wytwórnią i robić porządne albumy, w których zbierał pieśni. Samo słowo „album” tyle właśnie oznacza. Jak się miało odpowiednią ilość pieśni, zbierało się je w album.

Father of day, Father of night

Jego teksty stanowią część mojej pamięci, zasoby, z którymi idę przez życie. Nie zamierzam dyskutować o jego znaczeniu czy też braku takowego. Polityczna gadka mnie męczy, jego mogę słuchać, odkąd wiem, że jest słuchać wręcz potrzebuję. Żyję gdzieś na peryferiach, sukcesu nie osiągnąłem, ciągnę niełatwe sprawy, potrzebuję powietrza pieśni podawanych kozim steranym głosem żeby dalej iść. Ja też jestem znikąd, z Ashtabula, możecie mnie znaleźć w jego tekstach. Są pośród tych, dzięki którym się odnajduję i wychodzę z Mordoru egzystencji. Przecież każdy jest kamienowany. Cudem jest, że jeszcze dycham. It’s a wonder that I still know how to breathe. 

(c) Bob Dylan  & z Mordoru

Zobacz galerię zdjęć:

z Mordoru
z Mordoru

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura