niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
456
BLOG

szkoda "latte"

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Rozmaitości Obserwuj notkę 8

 

Nie żebym był wielkim miłośnikiem espresso z mlekiem. Ani żebym uważał, że to strona lekka, szczególnie jeśli przypomnieć kunderową nieznośną lekkość bytu.

 

Jak już o Kunderze mowa, to jedno skojarzenie nieodmienne mam z serwisem „latte” zwanym, co w niebyt ma odejść. Skojarzenie z cukrárnou, gdzie ciasteczka, torty, bombonierki, drobne prezenty na ciotek imieniny, wino na urodziny szwagierki. Ale, mój cel był zawsze jeden główny, "turecká káva ve skle nefiltrovaná".Grubo rżnięta szklanica, mielona kawa zalana wrzątkiem, czekanie aż da się ją pomieszać, i z "laskonką"czy innym"ovocnim košem" konsumpcji się oddać, przy jednym z dwu ceratką przykrytych stoliczków w rogu.

 

Dylemat jest, nie żeby zaraz odwieczny, ale dla mnie jest: pomiędzy tygodnikowi podobną formą internetowego serwisu, a skamieliną."Vintage and classic or simply jurassic"jak to sformułował hodowca łososi, niejaki Ian Anderson, znany również jako wokalista Jethro Tull. Za postępem iść trzeba, Starbucksa odwiedzać, formację czwartorzędową, są tacy co za nobilitację uważają możliwość bywania tam.

 

A stara"cukrárna", stateczna, z pewną dozą przewidywalności, pozwalająca się przyjrzeć światu za szybą. Za szybą okienną, za którą życie się toczy, sobotnie popołudniowe życie miasta wielkiego lub całkiem małego. Za szybą lady, gdzie wyłożone deputaty słodkości, jakie mają umilić kruchość trwania na łez padole.

 

Takim jest „latte”, bez rozbudowanej sekcji katastrof, bez brudu inwektyw, jaki gęsto pokrywa tzw. dyskusje. Bez grubej Berty polityki, która niczym car-puszka straszy rozmiarami, nie nadając się do strzelania.

 

Lubiłem siadać w „latte”, spokojnie przeglądać kategorie, zaglądać w teksty. Jeśli nie miałem czasu, mogłem wrócić za dzień lub dwa, wszystko było mniej więcej na miejscu, nie uciekło. Można było i o muzyce, i plastyce/fotografii, nawet o jedzonku. Recenzje przejrzeć, chociaż wybiórcze, poezji łyk. Taki lokalny tygodnik, studiowany nad turecką kawą, jakiej nie znają w Turcji.

 

Szkoda „latte”, jak szkoda tych czeskich cukierni, gdzie czasem osa zaplątała się za szybę lady ze słodkościami. Gdzie pakowano wino w ozdobny papier, skąd tort w stylowym pudełeczku można było wynieść. Gdzie można było przysiąść i zadumać się nad obrotem spraw.

 

Cóż, pozostaje zbierać szyszki.

 

P.S.

Przepraszam wszystkich czytających, to co kursywą "skleja się", edytowanie nic nie daje, zmiana czcionki też, wziąłem w cudzysłowy, żeby się jakoś czytało.

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości