Marin Čilić grał z Đokovićem piętnasty raz. Nie wygrał z nim w żadnym z 14 meczów, od paru lat nie ugrał nawet seta na swoją korzyść. Dziś, w Paryżu, wygrał dwa sety pod rząd, 6-4, 7-6. Zszedł jako drugi z kortu, bo wygrał.
Nie jestem fanem jednego ani wrogiem drugiego. Mała rzecz, nie przynosząca mi żadnej korzyści. A przecież ucieszyła, rozświetliła nie wiedzieć czemu ten ciemny listopadowy wieczór.
Jest przecież życie poza polskim piekłem.