niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
738
BLOG

ja (też) jestem opozycją

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Społeczeństwo Obserwuj notkę 82

Tak, takie nic, bez imienia, z Mordoru. Człowieczek, którego tak łatwo zniszczyć. Opozycją jednoosobową. Wcale nie totalną.

Nie jestem opozycjonistą, aktywistą, nie należę do żadnego politycznego ugrupowania. Nie chodzę na wiece, nie kładę się pokotem na ulicy, nie palę opon, nie krzyczę. Nawet nie ubieram się na czarno, chociaż lubię ciemne kolory. Nie „nachapałem” się ani za poprzedniej władzy, ani za żadnej innej. Nie mam powodów, by z nostalgią za dawnymi dobrymi czasami spoglądać wstecz. Jedyny powód do takiej nostalgii dostarczyć może fakt, że przedtem byłem młodszy.  

Nie nawołuję do obalenia władzy, nie aspiruję do jej przejęcia. Patrzę z rosnącym niepokojem na przekształcanie instytucji państwa demokratycznego - których tak długo nie mogliśmy mieć, a potem mozolnie budowaliśmy. Stają się one znowu fasadami, za którymi rzeczywistość sprawowania władzy jest inna. Nie wiem nawet, jaka dokładnie jest. Przez gęste firany niejasności trudno dostrzec.

Korzystam – od kiedy to ma sens – ze swojego czynnego prawa wyborczego. Nie głosowałem na rządzące obecnie ugrupowanie. Nie przekonało mnie ono, żebym miał oddać mu swój głos.

Nie podoba mi się, że lider tego ugrupowania nie wziął na siebie odpowiedzialności i nie został premierem po wyborach. W rezultacie rząd jest ciałem pozorującym wykonywanie władzy wykonawczej, która de facto sprawowana jest przez jednego z posłów, a której ośrodkiem decyzyjnym jest siedziba partii. To nasuwa mi na myśl zasadę, jaką głoszono w przeszłości: „partia kieruje, rząd rządzi”.

Nie podoba mi się stuk puk laską w podłogę, sejm sejm wyraża zgodę. Bo bezrefleksyjna 234 osobowa masa posłów rządzącego ugrupowania spowodowała, że tak właśnie jest. Jestem wystarczająco stary, by pamiętać epokę jednomyślności dekoracyjnego parlamentu, by widzieć analogie z czasem obecnym. Do tego dochodzi prawo uchwalane na chybcika, głosowane nocą, ustawy skrawane na bieżące zamówienie polityczne.

Media państwowe zamienione w propagandową machinę wzbudzają moją niechęć. Męczy mnie słuchanie tego, co do wierzenia podają, staram się więc omijać ich przekaz.

Z dużym niepokojem obserwuję swoistą wersję propagowanego obecnie patriotyzmu, znajdującego swe oparcie w środowiskach pseudokibiców, wskrzeszanych organizacji narodowców, sarmackich resentymentów, bogoojczyźnianych stereotypów. Mitotwórstwo żerujące na katastrofie pod Smoleńskiem czy też tragicznych losach wielu osób po zakończeniu drugiej wojny światowej. Patrzę na rozłożystych młodzieńców w „niepokornej” odzieży, z kotwicami PW tatuowanymi na przedramieniu – aż obawiam się dociekać, co im w głowach siedzi.

Smutkiem napełnia mnie wypaczenie chrześcijańskiej postawy wobec bliźnich. Cyniczne postawy,  modlitewnie wzniesione ręce w jednej chwili, a w następnej życzenie wszystkiego najgorszego bliźnim, z tego samego narodu. Patrzę z dogłębnym smutkiem na przejawy wrogości wobec innych. Na ogłaszany arbitralnie „porządek miłosierdzia”.

Mam w swoim życiowym doświadczeniu „dobrą zmianę”, której naczelną a właściwie jedyną zasadą było: „będzie lepiej”. Była to „dobra zmiana” w skali mikro, acz z założeniem a priori zupełnie analogicznym do zmiany w skali makro, jaką obserwuję obecnie. Jeden kierunek myślenia i mówienia, wszystkie inne mają się „zamknąć”. To znam, przeżywałem, widziałem. Poznałem również konsekwencje przyjęcia z góry założenia, że zmiana jest dobra. Bezrefleksyjność to jedna z nich. Jakość procesu podejmowania decyzji o zmianie nie podlegała ocenie.  

Ze wstydem patrzę na prezydenta, który w czasie debaty przed wyborami postawił ówczesnemu prezydentowi flagę partyjną na pulpicie, a teraz sam jest partyjną chorągwią, nie próbuje nawet stwarzać pozorów tego, że chce reprezentować wszystkich Polaków.

Nie ufam obecnej władzy, nie spodziewam się po niej wiele. Jeszcze bardziej martwi mnie kondycja społeczeństwa, które tą władzę „namaściło”. Przyzwolenie na „chamów czas”.

Niewielką mam siłę sprawczą. Niewiele zostało mi ziemskiego życia. Jestem pojedynczą opozycją, poza strukturami politycznymi. Nie posiadam wiedzy z dziedziny politycznych nauk, próbuję nie ulegać sztuczkom politycznego marketingu, nie dawać się zwodzić spin doktorom wszelakiej maści. Myśleć. Głosować na mniejsze zło, gdy nie widzę żadnej dobrej opcji.

Patrzę na nasze podziały, których podobno „nie dało się uniknąć”. Żal mi bezsensownego wysiłku, który wszyscy włożyliśmy, by te podziały ugruntować, zabetonować wręcz. Oponowanie przeciw rzeczywistości nie ma pewno wielkiego sensu. Nie ma go też dążenie do zgody za wszelką cenę, nieustanne ustępowanie, wiem. Ale – uparcie – oponuję przeciw smutnej i do nikąd wiodącej rzeczywistości podzielenia Polski. Której konsekwencją jest obecny styl „sprawowania władzy”.

(c) z Mordoru

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo