niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
341
BLOG

przyjęcie na członka

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Społeczeństwo Obserwuj notkę 26

Z fenomenem tym – celowo określam go mianem „fenomenu”, bo zetknąłem się z tym raz tylko, więc nawet na określenie „zjawisko” nie zasługuje  – miałem daleką od przyjemności styczność w licealnych czasach. Styczność na zasadzie szoku, w tych czasach pasjonował mnie sposób pisania iberoamerykańskich autorów, frazowanie Johna Coltrane’a w Naimie czy My Favorite Things,  gitara Jarka Śmietany,  eksperymenty Białoszewskiego, kruczoczarne włosy koleżanki z klasy niżej (przewiązywane czerwoną wstążką – w takim zestawie czerwień prezentowała się autentycznie atrakcyjnie), piwo pite przez słomkę, ale żeby wstępować do partii?

Aksjologia rodziców wykluczała takie rozważania nieodwołalnie, pomimo buntowniczej postawy długowłosego młodzieńca ten akurat punkt miałem z nimi styczny. Warunki mieszkaniowe mieliśmy marne, awans w pracy staruszkom nie groził, dokładano im roboty za tę samą pensję.

Nie mam takiej niesamowitej pamięci, jaką raczą szczycić się co poniektórzy: nie pomnę w jaki dokładnie sposób dowiedzieliśmy się o tym, że koledzy w naszym wieku, wraz z dowodem osobistym obejmą i partyjne legitymacje. Może to było tak (tyle mi się w zwojach zachowało), że ogłoszono to w auli, na tzw. apelu który mieliśmy obowiązek co tydzień swoją obecnością uświetniać.

Troje ich było. Jeden to kolega z naszej klasy, syn działacza partyjnego aparatu, na matmie poległ gdy wprowadzano nas w rudymenty analizy matematycznej, ale roku szkoda: organizacja interweniowała i transakcja wiązana się odbyła, że promocję do maturalnej klasy otrzyma, ale z mat-fiz przejdzie do ogólnej. No i zasili młody aktyw. Panienki nie pamiętam zupełnie, była bez właściwości, a takiej legitymacja w ścieżce kariery szczególnie pomóc mogła. No i dobrze zapowiadający się intelektualista, którego nazwisko wiele razy potem występowało na szpaltach wojewódzkiego dziennika ze Sztandarem Pracy obok nazwy.

Wprowadzono ich na scenę w auli, pewno sztandar był a Mickiewicz uśmiechał się z popiersia. „Użyjmy dziś żywota, wszak żyjem tylko raz” – pieśń filaretów,  hymn szkoły zabrzmiała jak ponura farsa. Oto wprowadzono nas w dorosłe życie i pokazano, jak ono w praktyce wygląda.

Piana na dnie kufli w narożnym barze Mazur uwieńczyła ten dzień, gdy po lekcjach w zaufanym gronie puszczaliśmy co najsoczystsze wiązanki przekleństw, by należycie uczcić ten największy sukces naszych rówieśników. Kiedyś wspominałem to jako czas „słusznie miniony”, niepoprawnie naiwnie sądząc, że takie rzeczy nie wracają.

A teraz patrzę w oczy tych, co „niczego się nie boją” i powraca tamten klimat. Smutek mój zaś jest bezbrzeżny, odkąd wiem, że ktoś, z kim dzieliłem „takie niebo ponad nami” jest partii członkiem.

(c) z Mordoru

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo