Właśnie teraz, jesienią, młodzież wychodzi w plener i „sprząta świat”. Trzeba i nam się zawstydzić, nałożyć rękawice i ruszyć w teren, jak ongiś z grabiami na przebrzydłe liście. Jest tego śmiecia wszelakiego mnóstwo, z grabiami i workami naszymi (wirtualnymi) jak z motykami na słońce się zamierzamy. Trzeba powiedzieć sobie jasno: wszystkiemu rady nie damy. Niemniej przecież, swój kawałek świata wysprzątać trzeba, wymieść do czysta, paskudztwo wszeteczne usunąć.
Daliśmy się wciągnąć Irak i Afganistan uprzątać, wyszło jak wyszło, teraz skupmy się na własnych polach i miedzach.
Czas usunąć pożytecznych idiotów, którzy są tak beznadziejnie „politically correct”; sprzątnąć – najlepiej raz na zawsze – tych etykietowanych że złodzieje i krętacze („dosyć psucia państwa” – a to skąd, kocie?). Ogrodzenie umocnić i za ogrodzenie wynieść kupy ludzkiego śmiecia, które paskudzą nasz świat. Pozbierać do wora (a wór do jeziora) owe żałosne pozostałości słabości: współodczuwanie, empatia, litość. Dom ojczysty oczyścić.
Przecież znamy prawdę, nie będziemy jak te panny głupie i naiwne, nam oliwy musi wystarczyć. Pisma trzeba umieć czytać, takoż mądrości narodu w przysłowiach zaklęte, że nasza chata z kraja.
„Jesień już, już palą chwasty w sadach” śpiewała Rodowicz Osiecką i jest to tekst wzywający do czynu. Do niszczenia chwastów mianowicie. Mało: wyrywania chwastów, na tym polu też młodzież dorodna i urocza już lata temu przykład dała. Niczym Bonaparte: jak zwyciężać mamy. A i w paleniu – kukieł choćby, czy innych tworów nietrwałych – niejakie doświadczenie posiadamy.
Damy radę, do Wszystkich Świętych uporządkujemy i sprawy pójdą w słusznym kierunku.
Styknie już, ida, bo mnie zaś – jak za bajtla - sprzezywo jak małego synka stróż parku (ober Polok), że mom już z tyj trowy zlyźć.
(c) z Mordoru
Komentarze