niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
534
BLOG

synku nasz, któryś jest w niebie

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Rozmaitości Obserwuj notkę 8

 

Synku nasz, któryś jest w niebie, postaram się nie rozrzewniać. Przecież się nie znamy, widziałem Cię tylko jako cień na obrazie USG. Nie wejdę w szczegóły opisu szpitalnych dziejów czekania Ciebie.

Twoje narodziny były zarazem śmiercią. Życia na jeden oddech.

Moja droga do Ciebie była post mortem. Najpierw ten papier z prosektorium. Potem z nim do USC. Wtedy byłem daleko. Wokół szczęśliwi i upijanieni lekko lub ciężko ojcowie. Ja z nimi w jednej poczekalni, żeby ten akt dwoisty urodzenia i zgonu wynieść stamtąd i móc Cię ziemi oddać. Jak emisariusz pogrzebowego zakładu.  

Wiesz, nie nadawałem się na pietę. Nie nosiłem Cię w sobie, facet jestem, nie mogłem wiedzieć, jak to jest. Zamiast: długie tygodnie z Twoim potencjalnym rodzeństwem, codzienne pytania „dlaczego mama jest tam, a nie z nami?”, tacierzyństwo godzone z innymi obowiązkami i zadaniami. Opowiem Ci kiedyś, co to tutaj kogo obchodzi.  

 

Gdy Cię żegnaliśmy, nie przywitawszy nawet, padał rzęsisty zimny deszcz, mama zaśpiewała Ci kołysankę, deszcz z jej oczu. Potem poszliśmy, Ty zostałeś pod kamieniem. Ten kamień dalej jest, nikt go nie odsunął, nikt nie wraca zdyszany od Twojego grobu z okrzykiem „nie ma go tam”.

 

koniec

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości